czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 10

 - Spytałem się, co, do cholery, robisz w moim pokoju?- powtórzył, tak samo szorstko jak za pierwszym razem.  Jego długie nogi zaczęły kroczyć w moją stronę, wyrwał książkę z mojej ręki i ustawił ją z powrotem na półce. Moje myśli zaczęły wirować. Odchrząknął i pomachał dłonią przed moją twarzą.

- Niall powiedział mi, żebym przyprowadziła tutaj Steph. – Mój głos był ledwo słyszalny. Podszedł bliżej i głęboko westchnął. Wskazałam na łóżko, powodując, że jego oczy podążyły za moją ręką. – Za dużo wypiła i Niall powiedział…

- Usłyszałem za pierwszym razem – przerwał. Przebiegł ręką przez swoje włosy, wyraźnie zdenerwowany. Dlaczego tak bardzo się przejął tym, że byliśmy w jego pokoju? Chwila…

- Jesteś częścią tego bractwa? – spytałam. Nie ukrywałam zaszokowania w moim głosie. Harry był daleki mojemu wyobrażeniu chłopaków z bractwa.

- Ta... więc? – zapytał i podszedł jeszcze bliżej. Przestrzeń między nami była nie większa niż pół metra. Próbowałam się cofnąć, ale zderzyłam się z biblioteczką. – Zaskakuje cię to, Theresa?

- Przestań nazywać mnie Theresa.

- To twoje imię, czyż nie? - Uśmiechnął się, jego nastrój stał się nieco weselszy.

Westchnęłam i  odwróciłam się od niego, nie miałam bladego pojęcia gdzie idę, ale musiałam uciec od Harry’ego zanim go uderzę. Albo się rozpłaczę. To był długi dzień, więc bardziej prawdopodobne, że bym się rozpłakała niż kogoś spoliczkowała. A może zdołałabym oba?

- Ona nie może tutaj zostać – powiedział, kiedy dotarłam do drzwi. Gdy się obróciłam, zagryzał kolczyk w wardze. Co go podkusiło, że zdecydował się przedziurawić usta i brwi? To musiało być bolesne.

- Czemu nie? Myślałam, że byliście przyjaciółmi?

- Jesteśmy, ale nikt nigdy nie zostaje w moim pokoju – powiedział i skrzyżował ręce.

Czując przypływ odwagi i zirytowania, wydałam z siebie gromki śmiech – Ohh... rozumiem. Zatem tylko dziewczyny, z którymi się obściskujesz mogą przyjść do twojego pokoju? – Kiedy słowa wyszły z moich ust, jego uśmiech powiększył się.

- Wtedy to nie był mój pokój. Próbujesz powiedzieć, że chcesz się ze mną obściskiwać? Nie jesteś w moim typie, wybacz – powiedział i z jakiegoś powodu mnie to zraniło. Harry nie jest ani trochę w moim typie, ale właściwie nigdy nie powiedziałabym jemu czegoś takiego.

- Jesteś... jesteś… – Nie mogłam znaleźć słów. Zabolało mnie to. Byłam skompromitowana, zła i wykończona tą imprezą. Przestałam starać się z nim porozmawiać, nie był tego wart. – Cóż... w takim razie zabierz ją do innego pokoju, a ja znajdę drogę powrotną do akademiku – rzuciłam i udałam się do drzwi.

- Dobranoc, Theresa – powiedział kiedy zamknęłam z trzaskiem drzwi.

Nie mogłam powstrzymać łez, które zaczęły spływać po moich policzkach, kiedy zeszłam na dół. Już nienawidziłam college’u, a lekcje nawet się nie rozpoczęły. Dlaczego nie mogłam dostać współlokatorki, która byłaby podobna do mnie? Powinnam spać albo przygotowywać się na lekcje poniedziałkowe. Nie pasowałam do takich imprez, a już z całą pewnością nie do spotykania się z tym typem ludzi. Lubiłam Steph, ale w mojej naturze nie leżało radzenie sobie z takimi imprezami i ludźmi podobnymi do Harry’ego. On był dla mnie zagadką, czemu zawsze musiał być taki wredny? I dlaczego miał te wszystkie książki?  Nie ma mowy, że taki chamski, nonszalancki, wytatuowany kretyn jak Harry mógł ewentualnie lubić tamte niesamowite książki. Jedyną rzeczą, którą mogłam sobie wyobrazić, to jego czytającego etykietkę na butelce od piwa. Nawet nie byłam pewna, czy mogłabym znaleźć drogę powrotną do akademiku. Nie miałam pojęcia gdzie ten budynek był usytuowany. Im więcej myślałam o mojej wieczornej decyzji, tym bardziej sfrustrowana i zestresowana się stawałam.

Naprawdę powinnam była to przemyśleć , właśnie dlatego planowałam wszystko za wczasu, żeby sytuacje jak ta nie miały miejsca. Dom był nadal zatłoczony, a muzyka za głośna. Blond włosy i tatuaże Nialla były nie do znalezienia, Zayna tak samo. Może po prostu powinnam była znaleźć przypadkową sypialnię na górze i spać na podłodze? Znajdowało się tam co najmniej 15 pokoi i może miałabym szczęście i na nikogo nie wpadła. Ale lepiej było, że zrezygnowałam z tego planu. Mimo starań zamaskowania emocji, nie wychodziło mi to. Wróciłam z powrotem na górę, znalazłam łazienkę, usiadłam na podłodze z głową między kolanami i znowu zadzwoniłam do Noaha. Odebrał po drugim sygnale.

- Tess? Jest późno, wszystko w porządku? -  powiedział, jego głos był wycieńczony.

- Ta... nie... Poszłam na głupią imprezę z moją współlokatorką i obecnie utknęłam w domu bractwa bez miejsca do spania i bez możliwości, żeby dostać się z powrotem do mojego pokoju – zaszlochałam. 

Wiedziałam, że mój problem nie był sprawą życia lub śmierci, ale byłam porządnie zła na siebie za wpakowanie się w ten bajzel.

- Impreza? Z tą rudowłosą dziewczyną? - Wydawał się być zaskoczony.

- Tak... ale ona jest nieprzytomna.

- Whoa, czemu w ogóle spędzasz z nią czas? Ona jest taka... po prostu nie jest to ktoś z kim powinnaś się zadawać  – odrzekł i to mnie zirytowało. Chciałam, żeby powiedział, że będzie dobrze, że jutro jest nowy dzień, coś poza byciem krytycznym.

- To nie chodzi o to, Noah... – odezwałam się. Klamka od drzwi zabrzęczała, a ja wstałam. – Minutka – powiedziałam i wytarłam oczy, po czym spojrzałam w lustro. Papier toaletowy rozmazał eyeliner jeszcze bardziej. Właśnie dlatego nie noszę tego gówna. – Odzwonię, ktoś chce skorzystać z łazienki – rzuciłam i rozłączyłam się zanim zdążył zaprotestować. Ktoś niecierpliwie dobijał się do drzwi, a ja jęknęłam, gdy je otworzyłam, przecierając ponownie powieki. – Powiedziałam tylko min... – przerwałam, kiedy moje oczy napotkały wzrok Harry’ego.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 9

- Daj mi znać jeśli będziesz czegoś potrzebować – powiedział mi. Niall był naprawdę uroczym chłopakiem, dlaczego tak często spędzał czas z Harrym?

- Pomożesz mi znaleźć Steph? – spytałam, a on zaczął się śmiać. Uniósł rękę w powietrze i wskazał na następne pomieszczenie. Westchnęłam, kiedy ją zauważyłam. Steph wraz z dwoma innymi dziewczynami tańczyły na stole w salonie. Pijany koleś wspiął się i dołączył do nich, jego ręce zacisnęły się na biodrach Steph. Oczekiwałam, że odtrąci jego dłonie, ale ona się tylko uśmiechnęła i pchnęła swój tyłek prosto na jego krocze. Oh.

- Oni tylko tańczą, Tessa. – Niall uśmiechnął się i obdarował mnie krótkim chichotem na widok zażenowania na mojej twarzy. Oni nie tylko tańczyli, oni się obmacywali i ocierali o siebie.

- Tak... wiem – odpowiedziałam, nawet jeśli to nie było dla mnie normalne. Nawet z Noah nie tańczyliśmy w taki sposób nigdy wcześniej, a spotykaliśmy się ze sobą od dwóch lat. Noah! Kiedy wyciągnęłam telefon zastałam od niego trzy wiadomości.

*Jesteś tam, Tess?

*Halo? Wszystko okej?

*Tessa? Powinienem zadzwonić do twojej mamy? Zaczynam się niepokoić”

Wybrałam jego numer tak szybko jak moje palce mi na to pozwoliły, modląc się, aby nie zadzwonił wcześniej do mojej mamy. Nie odebrał, więc napisałam do niego, upewniając go, że ze mną wszystko w porządku i poprosiłam, żeby nie dzwonił do mojej matki. Dostałaby zawału, gdyby odkryła, że jestem na imprezie w domu bractwa, podczas pierwszego weekendu w akademiku.

- Heyyyy... Tessa! – Steph wybełkotała, kiedy weszła do kuchni. Jej ręce otoczyły moje, a głowę pochyliła na moim ramieniu. – Dobrze się bawisz na tej imprezie? – Zachichotała. Oczywiste, że była całkowicie pijana. – Myślę, że potrzebuję...  pokój zaczyna wiercić, Tess... znaczy wirować. – Zaśmiała się, a jej ciało zaczęło się zataczać.

- Będzie chora – zwróciłam się do Nialla, a on przełożył ją przez ramię.

- Chodź za mną – powiedział i udał się na piętro. Skierowaliśmy się do pomieszczania, a on otworzył drzwi . Łazienka. Oczywiście, kiedy potrzebowałam  jednej, nie mogłam jej znaleźć. Ułożył Steph na podłodze przy ubikacji, a ona zaczęła natychmiast wymiotować. Odwróciłam wzrok, ale złapałam w pięść jej czerwone włosy i trzymałam je z dala od jej twarzy. Po większej ilości wymiotów niż mogłam znieść, Steph przestała, a Niall podał mi ręcznik.

- Zabierz ją do pokoju po drugiej stronie holu i połóż ją na łóżku. Niech się z tym prześpi – powiedział, a ja pokiwałam głową. Nie mogłam zostawić jej tam samej, nieprzytomnej w dodatku. – Możesz z nią tam zostać – rzekł, jakby czytając w moich myślach.

- Dziękuję – odpowiedziałam, a on się uśmiechnął i opuścił łazienkę. Zdołałam podnieść Steph z podłogi na nogi i pomogłam jej iść przez hol. Drzwi do pokoju się otworzyły. Moje oczy od razu powędrowały do regałów na książki, zakrywających jedną ze ścian.  Delikatnie położyłam jęczącą Steph na łóżku i poszłam w stronę biblioteczki. Przeskanowałam tytuły i byłam pod wrażeniem posiadacza tej kolekcji. Znajdowało się tam wiele klasyków, włączając wszystkie moje ulubione pozycje. Sięgnęłam po „Wichrowe wzgórza” i wysunęłam z półki. Była w złym stanie. Zniszczone strony odzwierciedlały to, ile razy była czytana.

- Czemu, do cholery, jesteś w moim pokoju? – zabrzmiał rozwścieczony głos. Znałam ten akcent. To był Harry.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 8

Dziewczyna obróciła się i popatrzyła na mnie, kiedy próbowałam się ruszyć, ale moje nogi ani drgnęły.

-  Mogę ci w czymś pomóc? – Uśmiechnęła się głupawo. Harry usiadł z nią usadowioną nadal na jego torsie. Miał kamienną twarz, która nie wyrażała ani zażenowania, ani rozbawienia. Musiał cały czas robić takiego typu rzeczy.

- Oh... uhmm... nie. Wybaczcie. Szukam łazienki, ktoś wylał na mnie drinka – wytłumaczyłam szybko. To było takie kłopotliwe, ale ani trochę zaskakujące. Różowowłosa dziewczyna i Harry byli dla siebie stworzeni. Oboje wytatuowani i oboje chamscy.

- Okay? Więc idź ją znajdź – rzuciła, a ja pokiwałam głową, opuszczając pomieszczenie.  Gdy wyszłam, oparłam się o zamknięte drzwi. College nie był fajny jak na razie. Po prostu nie mogłam pojąć jak taka impreza mogła być uznawana za dobrą zabawę. Zamiast starać się znaleźć łazienkę, zdecydowałam się odnaleźć kuchnię i po prostu się wytrzeć. Ostatnią rzeczą, której pragnęłam było otworzyć jeszcze jedne drzwi i znaleźć pijanych nastolatków leżących na sobie. Znowu.

Nie trudno odszukałam kuchnię, ale była zbyt zatłoczona odkąd większość zapasu alkoholu znajdowała się skrzynce na ladzie. Musiałam ominąć brunetkę wymiotującą do zlewu, żeby sięgnąć po papierowy ręcznik i zamoczyć go. Kiedy wytarłam sukienkę, małe białe płatki taniego ręcznika pokryły mokre miejsce, sprawiając, że wyglądało to znacznie gorzej. Jęknęłam i oparłam się o ladę.

- Dobrze się bawisz? – usłyszałam głos Nialla. Poczułam ulgę widząc znajomą twarz. Uśmiechnął się uroczo i wziął łyk swojego drinka.

- Nie za bardzo... Jak długo zazwyczaj takie imprezy trwają?

- Całą noc... i połowę następnego dnia – zaśmiał się, a kąciki moich ust opadły. Ciekawe kiedy Steph zechce wyjść? Mam nadzieje, że niebawem.

- Poczekaj… kto nas odwiezie do akademiku? – spytałam się go, zauważając jego przekrwione oczu.

- Nie wiem… możesz poprowadzić mój samochód, jeśli chcesz – zaoferował, a ja westchnęłam.

-  Nie mogę jechać twoim autem, jeśli go rozwalę, albo zatrzymają mnie z samochodem pełnym pijanych nastolatków wpakowałabym się w wielkie kłopoty. – Nie mogłam wyobrazić sobie miny mojej mamy, kiedy wyciągnęłaby mnie z więzienia.

- To nie tak daleko, powinnaś po prostu wziąć mój samochód. Nawet nie piłaś. W przeciwnym razie będziesz musiała tu zostać, chyba, że chcesz, żebym to ja prowadził. Mogę popytać ludzi, żeby zobaczyć, czy ktoś…

- Nie, w porządku. Wykombinuje coś. – Ta impreza z każdą minutą przynosiła coraz więcej problemów. 

________________________________________________________________

Mamy świadomość, że rozdziały nie są długie. Kilka następnych będzie równie krótkich, ale nie chcemy ich łączyć, ażeby tłumaczenie było nie odbiegało zbytnio pierwowzoru. Ale wakacje tuż tuż, bardzo możliwe, jeśli dopisze szczęście, rozdziały będą pojawiać się jeszcze szybciej.
Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze i mamy nadzieję, że z czasem dotrzemy do większej liczby czytelników :)
- S.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 7

Harry zdążył już zniknąć gdzieś wewnątrz domu, a ja miałam nadzieje, że przez resztę nocy go nie zobaczę, zważając na ilość ludzi, było to prawdopodobne. Podążyłam za Steph i Niallem w głąb zatłoczonego domu, gdy ktoś wręczył mi czerwony kubek. Próbowałam podziękować, ale po chwili już go nie było, więc postawiłam kubek na ladzie i kontynuowałam przechadzkę przez dom. Dotarliśmy do grupki osób, których automatycznie uznałam za przyjaciół Steph. Byli cali wytatuowani tak jak ona, siedzieli razem w rządku na kanapie i, oczywiście, Harry zajął miejsce na prawym ramieniu kanapy. Unikałam łapania z nim kontaktu wzrokowego, a Steph przedstawiała mnie grupie.

- To jest Tessa, moja współlokatorka. Właśnie wczoraj tutaj dotarła, więc wpadłam na pomysł, że pokażę jej czym jest dobra zabawa w jej pierwszy weekend na WSU – oznajmiła im. Każdy skinął głową albo uśmiechnął się do mnie. Wszyscy byli tacy przyjaźni, poza Harry’m oczywiście. Przystojny chłopak z jednolicie oliwkową karnacją wyciągnął rękę i ścisnął moją. Dłonie miał odrobinę zimne od czerwonego kubka, który w nich trzymał, ale za to jego uśmiech był ciepły. Myślę, że dostrzegłam kolczyk w języku, ale nie byłam pewna.

- Jestem Zayn, co studiujesz? - spytał mnie. Zauważyłam, że zerknął na mój strój i lekko się uśmiechnął, ale nic nie powiedział.

- Wybrałam angielski jako specjalizację – uśmiechnęłam się dumnie. Usłyszałam parsknięcie Harry’ego, ale zignorowałam go.

- Super, ja jestem niezdecydowany - zaśmiał się, a ja zawtórowałam. Jak on może być niezdecydowany w college’u ? Ja wiedziałam, że za przedmiot kierunkowy wezmę angielski odkąd pamiętam.

- Chcesz drinka? – zapytał.

- Oh nie, nie piję – odpowiedziałam mu, starał się ukryć swój uśmiech.

-  Przyprowadzenie małej panny nadętej na imprezę bractwa to działka Steph - powiedziała pod nosem drobna dziewczyna z różowymi końcówkami włosów. Zamierzałam udawać, że nie usłyszałam jej, żeby nie myśleć o odgryzaniu się. Panna nadęta? Nie jestem w żaden sposób „napuszona”. Harowałam  i uczyłam się intensywnie, żeby być w tym miejscu, a moja mama pracowała całe życie, aby mieć pewność, że zapewni mi godną przyszłość.

- Idę się odświeżyć  – powiedziałam i obróciłam się, żeby odejść.

- Mam pójść z tobą?- Steph zawołała za mną. Pokręciłam głową i skierowałam się w stronę drzwi. Wiedziałam, że nie powinnam zgadzać się na tę imprezę. Mogłam w tym momencie leżeć w mojej piżamie opatulona w łóżku, czytając dobrą książkę. Mogłam rozmawiać przez skype z Noahem, za którym strasznie tęskniłam, mogłam robić cokolwiek i byłoby to lepsze niż siedzenie na zewnątrz tej okropnej imprezy z mnóstwem pijanych idiotów. Postanowiłam napisać do Noaha.

*Tęsknie za Tobą. College nie jest zabawny jak dotąd* wysłałam i usiadłam na kamiennej murku czekając na odpowiedź. Grupa pijanych dziewczyn przeszła obok chichocząc i potykając się o swoje własne stopy. Jakie to nieznośne. Mam nadzieje, że nie każdy w akademiku jest taki.

*Czemu nie? Ja za Tobą też tęsknie, Tess. Chciałbym tam być przy Tobie* uśmiechnęłam się na jego wiadomość.

- Cholera, przepraszam! – powiedział męski głos i sekundę później poczułam zimną ciecz przemaczającą przód mojej sukienki. Chłopak potknął się i podciągnął się górę, - Mój błąd, naprawdę – wymamrotał i usiadł. Ta impreza nie mogła być jeszcze gorsza. Moja sukienka była przemoczona Bóg wie jakim rodzajem alkoholu, a ja nie miałam niczego na zmianę. Wzdychając podniosłam telefon i weszłam do środka w poszukiwaniu łazienki. Przepychałam się przez zatłoczony hol i próbowałam otworzyć każde napotkane drzwi. Żadne nie drgnęły. Nawet nie chciałam myśleć o tym co ludzie robią w tych pokojach. Skierowałam się na górę i kontynuowałam polowanie na toaletę. W końcu, jedne z drzwi się otworzyły, niestety nie była to ubikacja. To sypialnia, a jeszcze bardziej niefortunne dla mnie było to, że w poprzek łóżka leżał Harry z różowowłosą dziewczyną siedzącą na nim okrakiem.

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 6

Idealnie pokręcone kosmyki włosów opadały mi na policzki. Wpięłam dwie wsuwki, po jednej z każdej strony, żeby utrzymać je z dala od twarzy.

- Chcesz użyć trochę moich kosmetyków? – zapytała Steph, a ja jeszcze raz spojrzałam w lustro. Moje oczy zawsze wyglądały na troszeczkę za duże względem twarzy, ale wolałam nakładać jak najmniejszą ilość makijażu, zazwyczaj nakładałam tylko trochę tuszu do rzęs i błyszczyku. Byłam dosyć dumna z tego jak należycie dbałam o swoją skórę, więc dlaczego miałabym ją ukrywać, skoro nie było takiej potrzeby?

- Może odrobinę eyelinera? – odrzekłam, nadal niepewna. Obdarowała mnie uśmiechem i wręczyła 3 ołówki - jeden fioletowy, drugi czarny, a trzeci brązowy. Okręciłam je w palcach, wybierając pomiędzy czarnym a brązowym.

- Fioletowy prezentowałby się świetnie z twoimi popielatymi oczami – powiedziała. Uśmiechnęłam się, ale pokręciłam głową. – Twoje oczy są takie wyjątkowe, chcesz się zamienić? – zażartowała. Miała piękne zielone oczy, czemu chciałaby je wymienić na moje, które były koloru kamienia? Wzięłam czarny ołówek i narysowałam możliwie najcieńsze kreski wokół oczu, zyskując dumny uśmiech na twarzy Steph. Jej komórka zabrzęczała, więc sięgnęła do torebki. – Niall już tu jest – poinformowała mnie. Wzięłam swoją torebkę, wygładziłam sukienkę i wsunęłam stopy w białe tomsy.  Spojrzała na moje płaskie buty, ale nie skomentowała.

Niall czekał na nas przed budynkiem, rockowa muzyka rozbrzmiewała przez opuszczone szyby auta. Nie mogłam się powstrzymać, więc rozejrzałam się dookoła, żeby dostrzec, iż wszyscy się we mnie wpatrują. Głowę trzymałam spuszczoną, a gdy tylko popatrzyłam w górę, zauważyłam Harry'ego pochylonego na przednim siedzeniu. Musiał się wychylać. Ugh.

- Panie - Niall nas powitał, a Harry zmierzył mnie wzrokiem, kiedy wgramoliłam się za Steph do samochodu, utknąwszy za siedzeniem Harry’ego.

- Wiesz, że jedziemy na imprezę, nie do kościoła, prawda, Theresa? – powiedział Harry z głupkowatym uśmiechem.

- Proszę, nie mów do mnie Theresa. Wolę Tessa – ostrzegłam go. Skąd w ogóle wiedział, że moje imię to Theresa? Nienawidziłam, gdy ktoś mnie tak nazywał.

- Jasna sprawa, Theresa – odpowiedział, a ja przewróciłam oczami. Nie miałam zamiaru też mu docinać, nie był wart mojego czasu.

Po długiej jeździe, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność, dotarliśmy do ogromnego dwupiętrowego budynku zarośniętego winoroślami rozciągającymi się po bokach. Na ścianie namalowany był czarnym kolorem napis „THETA XI”.

- Jest ogromny, ile osób tu będzie? -  przełknęłam ślinę. Trawnik był pełny ludzi trzymających czerwone kubki. To zdecydowanie nie moja liga.

- Mnóstwo, miejmy nadzieję  – powiedział Harry i wyszedł z samochodu. Patrzyłam jak wszyscy przybijają mu piątkę i ściskają jego dłoń. Nikt z osób, które dostrzegałam nie był pokryty tatuażami tak bardzo jak on, Niall czy Steph. Może udałoby mi się z kimś zaprzyjaźnić tego wieczoru.

- Idziesz? – Steph uśmiechnęła się do mnie, a ja kiwnęłam głową, gdy wychodziłam z auta, pamiętając, żeby wygładzić ponownie sukienkę.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 5

Na szczęście Harry wyszedł, więc razem ze Steph mogłyśmy przedyskutować imprezę, potrzebowałam więcej szczegółów.

- Gdzie jest ta impreza? To jest w takiej odległości, że można się przespacerować? – spytałam jej, ustawiając moje książki w porządku alfabetycznym. Taki nawyk.

- W zasadzie to jest impreza bractwa, w jednym z największych domów tutaj, poza kampusem, więc nie będziemy szły, Niall nas odbierze – powiedziała, a ja byłam wdzięczna, że to nie Harry, chociaż wiedziałam, że będzie na miejscu, jazda z nim wydawała się nie do zniesienia. Czemu on był taki niemiły? Jak już, to powinien być wdzięczny, że nie osądzam go za sposób w jaki zniszczył swoje ciało tatuażami i tymi dziurami. No może troszeczkę, ale przynajmniej nie prosto w twarz. To pewnie dlatego, że wychowałam się w domu gdzie tatuaże i piercing nie są akceptowane. Zawsze musiałam mieć uczesane włosy, brwi wyregulowane, a moje rzeczy czyste i wyprasowane. Tak to już było.

- Słyszałaś mnie? – powiedziała Steph i się zaśmiała.

- Przepraszam... co? – Nie zdałam sobie sprawy, że moje myśli zabłądziły.

- Powiedziałam, żebyśmy się przygotowały, możesz mi pomóc wybrać outfit – odparła. Sukienki, które mi pokazywała były tak nieodpowiednie, że rozglądałam się dookoła za ukrytą kamerą i kimś kto wyskoczy i powie mi, że to żart. Wzdrygnęłam się na każdą z nich, a ona chichotała, oczywiście uważając mój niesmak za śmieszny. Sukienka... uhmm... kawałek wybrakowanego materiału... który wybrała to mała czarna wykonana z czegoś co wyglądało jak siatka i czerwony stanik, który prześwitywał przez materiał. Przynajmniej dolna część była stosowna, ale miałam wrażenie, że założyłaby ten strój nawet, gdyby tak nie było. Sukienka ledwo sięgała góry jej ud, a obcasy miały co najmniej 4 cale. Jej ogniste czerwone włosy były ułożone w zburzonego koka z lokami wystającymi na wszystkie strony, a na oczach miała więcej eyelinera niż kiedykolwiek.

- Czy twoje tatuaże bolały? – spytałam jej, wyciągając moją kasztanową sukienkę.

- Pierwszy tak trochę, ale nie tak bardzo jak ci się zdaje. To prawie jak pszczoła kłująca cię raz po razie – wzruszyła ramionami. Ouch.

- Brzmi okropnie – powiedziałam, a ona się zaśmiała. Przyszło mi na myśl, że prawdopodobnie wydałam się jej tak samo dziwna jak ona mi.

- Nie ubierasz tego, co nie? – popatrzyła na wybrany przeze mnie strój. Rękoma przejechałam po materiale. To moja najładniejsza sukienka, a nie wzięłam ze sobą wielu ubrań. Skoro pominęłam dzisiejsze pójście do sklepu, będę musiała znaleźć czas w tym tygodniu. Muszę zapisać to zanim zapomnę.

- Co jest nie tak z tą sukienką? – próbowałam ukryć jak obrażona byłam. Kasztanowa tkanina była delikatna, ale wytrzymała, z takiego samego materiału robione są garnitury. Kołnierzyk okalał szyję, rękawy długości ¾ sięgały tuż za łokcie.

- Nic… jest tylko taka... długa? – odpowiedziała.

- Jest ledwo za kolana – broniłam mojej ulubionej sukienki.

- Jest ładna, po prostu myślę, że może troszeczkę za ciężka jak na imprezę. Mogłabyś pożyczyć coś mojego  – zaoferowała, a ja się zaśmiałam.

- Nie, dzięki, zostanę przy swojej sukience – powiedziałam i podłączyłam lokówkę do kontaktu.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 4

- Umm... gdzie jest Steph? - mój głos zabrzmiał bardziej piskliwie niż miałam w zamyśle. Dłonie zacisnęłam wokół miękkiej tkaniny ręcznika, a moje oczy zerwały się w dół, żeby upewnić się czy jestem bezpiecznie zakryta.

- Nie wiem – wymamrotał i włączył mały płaski ekran na szafce Steph. Co on tu jeszcze robił, skoro nie wiedział gdzie ona jest?  Nie miał swojego własnego pokoju? Ugryzłam się w język, próbując zachować nieuprzejme komentarze dla siebie.

- Dobra? Więc mógłbyś... wyjść czy coś, żebym mogła się ubrać? – Zdałam sobie sprawę, że nawet nie zauważył, iż jestem w ręczniku, cóż, a może i tak, ale nie onieśmieliło go to.

- To nie tak, że zamierzam patrzeć – zadrwił i przekręcił się, zakrywając rękoma twarz. Miał silny brytyjski akcent, więc czemu był w Waszyngtonie? Niepewna co powiedzieć na jego chamską odzywkę, fuknęłam i podreptałam do mojej garderoby. Może był gejem, może to miał na myśli przez „to nie tak, że zamierzam patrzeć”. Albo to, albo myślał, że jestem brzydka. Pośpiesznie założyłam stanik i majtki, następnie zwykłą białą koszulę i szorty w kolorze khaki.

- Skończyłaś już? – spytał. Koniec tego.

- Nie mógłbyś być jeszcze bardziej pogardliwy? Mam na myśli, szczerze, jesteś w MOIM pokoju, podczas gdy ja się przebieram, a masz tupet, żeby być chamskim względem mnie? Nic ci nie zrobiłam, w czym masz problem?- powiedziałam ostrzej niż miałam na myśli, ale sądząc po zaskoczeniu na jego twarzy, moje słowa wywarły zamierzony efekt na wytatuowanym chłopaku.

Właśnie wtedy kiedy myślałam, że chce przeprosić, wybuchł śmiechem. Patrzył na mnie i po prostu się śmiał. Brzmiałoby to przyjemnie, gdyby on sam nie był taki nieugięty w byciu idiotą. Jego dołeczki ukazały się, kiedy kontynuował chichot, a ja czułam się jak kretynka, niepewna co zrobić albo powiedzieć. Zazwyczaj unikałam sprzeczek, a ten chłopak wydawał się ostatnią osobą, z którą powinnam takową zacząć. Drzwi się otworzyły i Steph wpadła do środka.

- Sorry, spóźniłam się. Mam piekielnego kaca – oznajmiła, napotykając mój wzrok, a następnie jego. – Wybacz, Tess, zapomniałam ci powiedzieć, że Harry przyjdzie – wzruszyła przepraszająco ramionami. Chciałabym myśleć, że mogłoby mi się układać ze Steph, ale z jej wyborem przyjaciół, nie byłam tego pewna.

- Twój chłopak jest bezczelny – słowa wysypały się, zanim mogłam je zatrzymać.

Oboje wybuchli śmiechem. Co jest, że ludzie śmieją się ze mnie? To stawało się denerwujące.

- Harry nie jest moim chłopakiem – zachichotała, podkreślając nie. – Co jej powiedziałeś? – rzuciła mu groźne spojrzenie. – Harry ma… unikatowy sposób prowadzenia konwersacji – wyjaśniła. W zasadzie próbowała mi powiedzieć, że bycie nieznośnym, to po prostu cały on. Świetnie. Harry wzruszył ramionami i zmienił kanał.

- Jest impreza dzisiaj wieczorem, powinnaś z nami pójść, Tess – zaoferowała. Nadeszła moja kolej wyśmiania jej.

- Imprezy nie są w moim stylu, plus muszę wyjść, żeby znaleźć kilka rzeczy na moją stronę pokoju.

- No dawaj... to tylko jedna impreza! Jesteś teraz w akademiku, jedna impreza nie zaboli. Jak dostaniesz się do sklepu, myślałam, że nie masz samochodu? – zapytała. Nie mogłam iść na imprezę.

- Nikogo nie znam, poza tym zamierzałam porozmawiać z Noahem przez Skype – odpowiedziałam jej, a Harry znów się zaśmiał. – I planowałam złapać busa do sklepu.

- Nie chcesz złapać autobusu w sobotę! Są przepełnione, Harry może Cię podwieźć na miejsce… prawda, Harry? I mnie będziesz znała na imprezie. Po prostu przyjdź... proszę? – błagała. Znałam ją tylko jeden dzień, mogłam jej zaufać? Wiem, że mimo jej twardego wyglądu, jest całkiem urocza. Ale impreza?

- No nie wiem... i nie, nie chcę, żeby Harry podwiózł mnie do sklepu – powiedziałam, a on okręcił się z rozbawieniem na twarzy.

- O nie! Ja naprawdę cieszyłem się na wyjście z tobą! – powiedział, jego głos był przepełniony sarkazmem,  musiałam walczyć z chęcią rzucenia lampą w te kręcone włosy. – Daj spokój, Steph, wiesz, że taka dziewczyna jak ona nie pójdzie na imprezę – zaśmiał się i z jakiegoś powodu zapragnęłam udowodnić mu, że się myli.

- Właściwie to przyjdę – oznajmiłam z takim słodkim uśmiechem na jaki tylko mnie było stać. Harry znowu prychnął, a Steph mnie przytuliła.

-  Będzie świetna zabawa! - pisnęła.
_______________________________________________________
No i jest więcej Harry'ego - A.
(((Chcemy też przypomnieć, że jest nas dwie, więc byłoby miło, gdybyście mówili do nas w liczbie mnogiej :) - S.)))

Rozdział 3

Po godzinie ostrzeżeń mojej mamy przed imprezami i chłopcami, w końcu wyszła. Przytuliła mnie i pocałowała na pożegnanie, po czym powiedziała Noahowi, że spotkają się w samochodzie.

- Będzie mi brakowało Twojej obecności przy mnie każdego dnia - powiedział łagodnie i wziął mnie w ramiona. Wdychałam jego perfumy, które kupiłam mu na drugie wspólnie spędzone święta i westchnęłam. Będę tęsknić za tym zapachem.

-  Mi ciebie też będzie brakować, ale będziemy rozmawiać każdego dnia – powiedziałam mu i zacieśniłam uścisk. – Chciałabym, żebyś tu był tego roku – dodałam i wtuliłam się w jego szyje. Noah ma tylko kilka centymetrów wzrostu więcej ode mnie, ale lubię, że nadto mnie nie przewyższa. Dał mi buziaka pożegnalnego, kiedy moja mama zatrąbiła. Po odejściu Noaha i mamy, rozpakowałam torby i położyłam się na łóżku. Już poczułam samotność i nieobecność mojej współlokatorki wcale mi nie pomagała. Miałam wrażenie, że często jej nie będzie. Czemu nie mogłam dostać współlokatorki, która lubiłaby zostawać  w domu i czytać albo się uczyć? W każdym razie, to miało swoje plusy, ponieważ  miałabym ten mały pokoik tylko dla siebie.

Przed spaniem wzięłam notatnik i napisałam przedmioty na ten semestr i potencjalne spotkania klubu literackiego, gdzie planowałam dołączyć. Dopisałam na jutro wycieczkę poza kampus, żeby załatwić kilka rzeczy do mojego pokoju. Fakt, że nie miałam jeszcze samochodu sprawiał, że mogło to być trochę trudniejsze. Może powinnam porozglądać się za autem. Miałam wystarczająco dużo pieniędzy z absolwenckich prezentów, po prostu nie chciałam dokładać sobie stresu z posiadania samochodu. Żyłam w kampusie, więc było tu mnóstwo busów które przez niego przejeżdżały. Ostatecznie zamknęłam mój notatnik i zasnęłam.

Następnego poranka Steph nie było w łóżku. Chciałabym ją poznać, ale to będzie niemożliwe, jeśli jest typem osoby, która nie wraca na noc. Może jeden z tych dwóch gości, z którymi wyszła był jej chłopakiem. Miałam nadzieje, że to ten blondyn, dla jej dobra. Wzięłam swoją kosmetyczkę i skierowałam się pod prysznic. Jedną z moich najmniej ulubionych atrakcji akademickiego życia były prysznice. Dlaczego każdy pokój z osobna nie mógł mieć własnej zamiast wspólnej łazienki. To niewygodne, ale przynajmniej nie będą mieszane. Tak przypuszczałam, dopóki nie dotarłam do drzwi, byłam pewna, że są na nich 2 figury, jedna męska, a druga damska. Ugh. Chłopcy w łazience, to brzmiało niezręczne. Będę po prostu musiała nastawić budzik, żeby wziąć prysznic bardzo wcześnie, kiedy byłoby pusto.

Minęło dużo czasu zanim woda się nagrzała, a ja panikowałam, że ktoś odsłoni tę cienką kurtynę odseparowując moje nagie ciało od innej kabiny z kimś nieznanej płci. Każdemu wydawało się być wygodnie, pomimo faktu, iż nie powinno. Życie studenckie było dziwne do tej pory. Kabina prysznicowa jest ciasna, w środku znajdował się niewielki stojak, żeby powiesić moje ubrania, podczas kąpieli. Zorientowałam się, że moje myśli odpłynęły do Noaha i przyjaciół powracających z rodzinnego miasta, byłam rozproszona obracając się i uderzyłam łokciem w stojak powodując, że ubrania spadły prosto na mokrą podłogę. Woda zaczęła je oblewać, więc kompletnie przemokły.

- To muszą być jakieś żarty! - jęknęłam. Zakręciłam wodę i obwinęłam ręcznik wokół siebie, biorąc stertę ciężkich, przemoczonych ubrań i popędziłam w dół holu, desperacko mając nadzieje, że nikt mnie nie zobaczy. Dotarłam do swojego pokoju i przekręciłam kluczyk, natychmiast się odprężając, dopóki nie odwróciłam się, żeby zobaczyć chłopaka z kręconymi włosami rozwalonego na łóżku Steph.
__________________________________________________________
To kiedy chcecie 4 rozdział? ;) -A.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 2

- No to jesteśmy! - moja mama pisnęła, kiedy  wjechaliśmy  na teren  kampusu.  W rzeczywistości wyglądało to równie wspaniale jak w broszurach czy stronach internetowych. Budynki były stare, ale eleganckie jednocześnie. Wielkość kampusu była onieśmielająca, ale miałam nadzieje, że po kilku tygodniach poczuję się tutaj jak w domu. Nie miałam obeznania w terenie, więc usiadłam sama, co i tak leżało w moim zwyczaju. Wyglądająca na miłą, kobieta w średnim wieku dała mi klucze od pokoju akademickiego i posłała mnie w jego stronę. Od razu poczułam większą swobodę aniżeli miałam przez ostatnie 18 lat.

- Chcę zobaczyć twój pokój przed odjazdem, skarbie. Po prostu nie mogę uwierzyć , że jesteś w college’u! Moja jedyna córka, studentka, mieszkająca na własną rękę. Nie mogę w  to uwierzyć - powiedziała płaczliwym tonem i otarła ostrożnie oczy,  żeby nie zepsuć swojego makijażu.  Noah podążał za nami, niosąc moje walizki kiedy my prowadziłyśmy przez korytarze.

- To jest  B22… my jesteśmy w holu C - powiedziałam im. Na nasze szczęście zauważyłam ogromne namalowane „B” na ścianie.

- Tutaj - poinstruowałam , żeby poszli za mną. Dobrze, że przyniosłam tylko parę ubrań, koc i kilka ulubionych książek , tak, żeby Noah nie musiał za dużo dźwigać.

- B22 - wysapała moja mama. Założyła zdecydowanie za wysokie szpilki, żeby znieść tak długi spacer. Wsunęłam klucze w stare drewniane drzwi. Zaskrzypiały i otworzyły się , a mama z trudem złapała powietrze. Pokój był niewielki, z dwoma małymi łóżkami i dwoma biurkami. Moje oczy powędrowały do miejsca, które było powodem westchnięcia mej rodzicielki. Jedna strona pokoju była pokryta plakatami muzycznymi, w większości zespołów, o których nigdy nie słyszałam. Twarze na nich były okryte tatuażami i piercingami. Dziewczyna leżąca na łóżku miała jaskrawo czerwone włosy, oczy pokryte czymś, co wyglądało jak czarny eyeliner, a jej ramiona były pełne tatuaży.

- Hej – powiedziała, oferując swój uśmiech. Był całkiem  intrygujący, ku mojemu zdziwieniu. - Jestem Steph - przedstawiła się i usiadła.

- Cz.. cześć, jestem Tessa - zadławiłam się. Zaśmiała się lekko i wstała.

- Witam w WSU, gdzie pokoje są małe, a imprezy ogromne - jej głowa odchyliła się w napadzie śmiechu. Usta mojej mamy były szeroko otwarte, a Noah poruszył się niespokojnie. Steph podeszła, zmniejszając przestrzeń między nami i przytuliła mnie. Byłam zaskoczona przez jej otwartość przy okazywaniu uczuć , ale odwzajemniłam uścisk.  Kiedy Noah opuścił moje walizki na podłogę, rozległo się pukanie do drzwi.

- Wchodźcie! - krzyknęła moja nowa współlokatorka. Drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch chłopaków. Chłopcy wewnątrz damskiego pokoju i to pierwszego dnia? Może jednak WSU nie było dobrą decyzją. Moja mama wyglądała jakby miała zemdleć w każdej chwili.

- Hej, ty jesteś współlokatorką Steph? - spytał blond chłopak. Nie posiadał tak dużo tatuaży jak drugi, ale jednak je miał.

- Um.. tak. Nazywam się Tessa - zdołałam odrzec.

- Jestem Niall , spodoba ci się tutaj - powiedział z uśmiechem, który wydał mi się ciepły i zachęcający pomimo jego ostrego wyglądu.

- Jestem gotowa - rzuciła Steph i podniosła torebkę z łóżka. Moje oczy skupiły uwagę na brązowowłosym chłopaku. Na głowie miał czuprynę pełną loków, a na powiekach cienkie kreski od eyelinera. Moje oczy przesunęły się wzdłuż jego czarnego t-shirtu aż do ramion, które były także pokryte tatuażami. Miałam nadzieję, że się przedstawi, ale nie zrobił tego. Zdecydowanie nie był tak przyjacielski jak jego blond kumpel.

- Do zobaczenia, Tessa - powiedział Niall i cała trójka opuściła pomieszczenie.

- Dostaniesz nowy pokój! - moja mama krzyknęła, kiedy tylko drzwi się zamknęły.

- Nie, nie mogę. W porządku, mamo. Jestem pewna, że tak czy siak nie będzie jej w pobliżu.

- Absolutnie nie, zaraz go wymienimy. Nie będziesz mieszkać z kimś, kto aprobuje chłopców w swoim pokoju, w dodatku punków! - powiedziała.

- Mamo... proszę… zobaczmy jak to będzie. Proszę - wybłagałam, a ona westchnęła.

- Niech będzie – rzuciła, ku mojemu zdziwieniu.
___________________________________________________________
Kolejnego rozdziału możecie spodziewać się we wtorek albo w środę. Btw. komentarze mile widziane ;) - A.

Obserwatorzy