- Spytałem się, co, do
cholery, robisz w moim pokoju?- powtórzył, tak samo szorstko jak za pierwszym
razem. Jego długie nogi zaczęły kroczyć
w moją stronę, wyrwał książkę z mojej ręki i ustawił ją z powrotem na półce.
Moje myśli zaczęły wirować. Odchrząknął i pomachał dłonią przed moją twarzą.
- Niall powiedział mi, żebym przyprowadziła tutaj Steph. – Mój
głos był ledwo słyszalny. Podszedł bliżej i głęboko westchnął. Wskazałam na łóżko,
powodując, że jego oczy podążyły za moją ręką. – Za dużo wypiła i Niall
powiedział…
- Usłyszałem za pierwszym razem – przerwał. Przebiegł ręką
przez swoje włosy, wyraźnie zdenerwowany. Dlaczego tak bardzo się przejął tym,
że byliśmy w jego pokoju? Chwila…
- Jesteś częścią tego bractwa? – spytałam. Nie ukrywałam
zaszokowania w moim głosie. Harry był daleki mojemu wyobrażeniu chłopaków z
bractwa.
- Ta... więc? – zapytał i podszedł jeszcze bliżej.
Przestrzeń między nami była nie większa niż pół metra. Próbowałam się cofnąć,
ale zderzyłam się z biblioteczką. – Zaskakuje cię to, Theresa?
- Przestań nazywać mnie Theresa.
- To twoje imię, czyż nie? - Uśmiechnął się, jego nastrój stał
się nieco weselszy.
Westchnęłam i odwróciłam
się od niego, nie miałam bladego pojęcia gdzie idę, ale musiałam uciec od
Harry’ego zanim go uderzę. Albo się rozpłaczę. To był długi dzień, więc
bardziej prawdopodobne, że bym się rozpłakała niż kogoś spoliczkowała. A może
zdołałabym oba?
- Ona nie może tutaj zostać – powiedział, kiedy dotarłam do
drzwi. Gdy się obróciłam, zagryzał kolczyk w wardze. Co go podkusiło, że
zdecydował się przedziurawić usta i brwi? To musiało być bolesne.
- Czemu nie? Myślałam, że byliście przyjaciółmi?
- Jesteśmy, ale nikt nigdy nie zostaje w moim pokoju –
powiedział i skrzyżował ręce.
Czując przypływ odwagi i zirytowania, wydałam z siebie gromki
śmiech – Ohh... rozumiem. Zatem tylko dziewczyny, z którymi się obściskujesz mogą
przyjść do twojego pokoju? – Kiedy słowa wyszły z moich ust, jego uśmiech
powiększył się.
- Wtedy to nie był mój pokój. Próbujesz powiedzieć, że
chcesz się ze mną obściskiwać? Nie jesteś w moim typie, wybacz – powiedział i z
jakiegoś powodu mnie to zraniło. Harry nie jest ani trochę w moim typie, ale
właściwie nigdy nie powiedziałabym jemu czegoś takiego.
- Jesteś... jesteś… – Nie mogłam znaleźć słów. Zabolało mnie
to. Byłam skompromitowana, zła i wykończona tą imprezą. Przestałam starać się z
nim porozmawiać, nie był tego wart. – Cóż... w takim razie zabierz ją do innego
pokoju, a ja znajdę drogę powrotną do akademiku – rzuciłam i udałam się do
drzwi.
- Dobranoc, Theresa – powiedział kiedy zamknęłam z trzaskiem
drzwi.
Nie mogłam powstrzymać łez, które zaczęły spływać po moich
policzkach, kiedy zeszłam na dół. Już nienawidziłam college’u, a lekcje nawet
się nie rozpoczęły. Dlaczego nie mogłam dostać współlokatorki, która byłaby
podobna do mnie? Powinnam spać albo przygotowywać się na lekcje poniedziałkowe.
Nie pasowałam do takich imprez, a już z całą pewnością nie do spotykania się z
tym typem ludzi. Lubiłam Steph, ale w mojej naturze nie leżało
radzenie sobie z takimi imprezami i ludźmi podobnymi do Harry’ego. On był dla
mnie zagadką, czemu zawsze musiał być taki wredny? I dlaczego miał te wszystkie
książki? Nie ma mowy, że taki chamski,
nonszalancki, wytatuowany kretyn jak Harry mógł ewentualnie lubić tamte
niesamowite książki. Jedyną rzeczą, którą mogłam sobie wyobrazić, to jego
czytającego etykietkę na butelce od piwa. Nawet nie byłam pewna, czy mogłabym znaleźć
drogę powrotną do akademiku. Nie miałam pojęcia gdzie ten budynek był usytuowany.
Im więcej myślałam o mojej wieczornej decyzji, tym bardziej sfrustrowana i
zestresowana się stawałam.
Naprawdę powinnam była to przemyśleć , właśnie dlatego
planowałam wszystko za wczasu, żeby sytuacje jak ta nie miały miejsca. Dom był
nadal zatłoczony, a muzyka za głośna. Blond włosy i tatuaże Nialla były nie do
znalezienia, Zayna tak samo. Może po prostu powinnam była znaleźć przypadkową
sypialnię na górze i spać na podłodze? Znajdowało się tam co najmniej 15 pokoi
i może miałabym szczęście i na nikogo nie wpadła. Ale lepiej było, że zrezygnowałam
z tego planu. Mimo starań zamaskowania emocji, nie wychodziło mi to. Wróciłam z
powrotem na górę, znalazłam łazienkę, usiadłam na podłodze z głową między
kolanami i znowu zadzwoniłam do Noaha. Odebrał po drugim sygnale.
- Tess? Jest późno, wszystko w porządku? - powiedział, jego głos był wycieńczony.
- Ta... nie... Poszłam na głupią imprezę z moją
współlokatorką i obecnie utknęłam w domu bractwa bez miejsca do spania i bez
możliwości, żeby dostać się z powrotem do mojego pokoju – zaszlochałam.
Wiedziałam, że mój problem nie był sprawą życia lub śmierci, ale byłam porządnie zła na siebie za wpakowanie się w ten bajzel.
- Impreza? Z tą rudowłosą dziewczyną? - Wydawał się być
zaskoczony.
- Tak... ale ona jest nieprzytomna.
- Whoa, czemu w ogóle spędzasz z nią czas? Ona jest taka...
po prostu nie jest to ktoś z kim powinnaś się zadawać – odrzekł i to mnie zirytowało. Chciałam, żeby
powiedział, że będzie dobrze, że jutro jest nowy dzień, coś poza byciem
krytycznym.
- To nie chodzi o to, Noah... – odezwałam się. Klamka od
drzwi zabrzęczała, a ja wstałam. – Minutka – powiedziałam i wytarłam oczy, po czym spojrzałam w lustro. Papier toaletowy rozmazał eyeliner jeszcze bardziej. Właśnie dlatego
nie noszę tego gówna. – Odzwonię, ktoś chce skorzystać z łazienki – rzuciłam i
rozłączyłam się zanim zdążył zaprotestować. Ktoś niecierpliwie dobijał się do
drzwi, a ja jęknęłam, gdy je otworzyłam, przecierając ponownie powieki. – Powiedziałam
tylko min... – przerwałam, kiedy moje oczy napotkały wzrok Harry’ego.